MOJA DROGA NA ZACHÓD

Na zamku w Brzegu otwarto nową wystawę, poświęconą wspomnieniom i pamiątkom kresowiaków – nowych mieszkańców tzw. Ziem Odzyskanych, którzy musieli opuścić swoje domy na wschodnich ziemiach przedwojennej Polski i przenieść się w nieznane. Przypomniało mi to, że ja też byłam tzw. „repatriantką ze wschodu” – przyjechaliśmy z Podola, z Brzeżan ostatnim transportem w końcu ,1945 roku. Postaram się opisać swoje wspomnienia z tej podróży. Będą to jednak wrażenia z perspektywy małolatki, jaką wtedy byłam – miałam lat 11. Myślę jednak, że mogą być interesujące dla dzisiejszego odbiorcy.

Naturalnie postanowienie o wyjeździe zapadło gdzieś ponad głowami nas, dzieci. Ja i mój młodszy o rok brat dowiedzieliśmy się o perspektywie wyjazdu dopiero wtedy, gdy mama powiedziała, że będziemy sprzedawać różne rzeczy na targu. Były wakacje, potraktowaliśmy więc tę propozycję jako sympatyczne urozmaicenie dosyć nudnej egzystencji. Nudnej, bo nie było z kim się bawić – rodzina właścicielki naszego domu wyjechała już wcześniejszym transportem.

Co rano więc, odprowadzani przez tatę, przychodziliśmy na brzeżański plac targowy i rozkładaliśmy nasze „towary” na dużym kawałku jakiegoś materiału, leżącym na ziemi. My siedzieliśmy na krawężniku czegoś, co powinno było być chodnikiem. Sprzedawaliśmy najróżniejsze rzeczy, których nie można było zabrać – pamiętam porcelanowe talerze i półmiski, ale były też ubrania i naczynia gospodarskie. Zawsze rozkładaliśmy nasz kram koło pewnej pulchnej pani, mamy mego szkolnego kolegi, która handlowała „pampuchami” – smażonymi na oleju słodkimi i pulchnymi plackami. Ponieważ musieliśmy się pozbyć również większości naszych zabawek, a pieniądze z ich sprzedaży należały do nas, mój braciszek większość swoich przejadał u naszej sąsiadki – zawsze był amatorem słodkości. Raz kupiliśmy sobie pół „litry” czereśni – okazały się pełne robaków. Gdy zastanawialiśmy się, co z nimi zrobić, nasza sąsiadka powiedziała: „taż przecie dzisiaj nie piątek, to nie szkodzi, że z mięsem”, więc spałaszowaliśmy wszystkie.

ciąg dalszy